Przekręciła
się i powoli uchyliła powieki. Zamknęła oczy i jeszcze raz je otworzyła.
Skleroza? Jeszcze niedawno była z Jeffem przy dokumentach a teraj jest na
swojej kanapie? Zamknęła oczy myśląc, że to sen, lecz w tej chwili podbiegł do
niej Rowan i przeleciał swoim zimnym, mokrym językiem po jej twarzy. A więc
jednak nie śpi. Przeciągnęła się wstając. Nadal w mundurze... Ale bez broni
przy pasie! Zaczęła nerwowo przetrząsać kanapę, fotel i cały salon, gdy do jej
uszu doszło skwierczenie czegoś na patelni. Czyżby przed snem robiła sobie
kolację i zapomniała wyłączyć kuchenki? Poszła pospiesznie do kuchni, lecz
zamiast kłębów dymu ze spalonego jedzenia spostrzegła nikogo innego jak Jeffa. Wyglądał
naprawdę zabawnie w jej różowym fartuchu.
-Już się
widzę rozgościłeś..- Ziewnęła, on zaś aż podskoczył. Była aż tak cicho czy to
jajecznica na kiełbasie ją zagłuszyła? Odwrócił się nic nie mówiąc tylko wyjął talerze.
Skąd on tak dobrze zna jej dom?
- Nie mam
nic przeciwko domowej jajecznicy... Ale co ty tu do cholery robisz, a najważniejsze,
czemu ja tu jestem?! - Mruknęła lekko poirytowana, lecz on tylko odłożył
patelnię i uśmiechnął się.
-Powinnaś
więcej spać. Zasnęłaś niczym dziecko. Leżałaś na kanapkę w kawiarence, ale jak
inni zaczęli się schodzić to trochę mało miejsca, było, więc zaproponowałem, że
cię odwiozę do domu. - Powiedział podając jej talerz z pięknie pachnącym
śniadaniem.
Nie
protestowała tylko wzięła talerz i zaczęła jeść.
- A jak
dostałeś się do domu? I przede wszystkim gdzie mój glock? - mówiła przeżuwając
powoli każdy kęs. Od dawna już nie jadła tak wspaniałej jajecznicy. Sama nie
była dobrą kucharką. Zazwyczaj jadła zupki błyskawiczne lub mrożonki a to była
miła odmiana.
- Kluczyki
miałaś w kieszeni a kabura leży w łazience obok lustra. - Wskazał na uchylone
drzwi. Niezwykle ceniła prywatność, nie lubiła, gdy ktoś wkraczał do jej życia
lub na teren jej domu nieproszony, lecz Jeffrey, on zawsze był tu mile
widziany... Sama powiedziała mu to tego tragicznego dnia, gdy omal nie straciła
życia.
- To było
miłe i w ogóle, ale czy mógłbyś na chwilę mnie zostawić samą, przydałaby mi się
długa kąpiel. Pobaw się z Rowanem, pooglądaj TV, POJEDŹ NA POSTERUNEK.- Powiedziała
kładąc nacisk na ostatnie wyrazy i odkładając talerz. Wpadła do sypialni biorąc
czarną bokserkę i granatowe dżinsy, po czym udała się do łazienki napuszczając
wody do wanny. Dwa razy sprawdziła drzwi zanim mogła spokojnie zanurzyć się, w
bąbelkach. Nie to, że obawiała się Jeffa, lecz po prostu... Chciała chwilo w
samotności, wyciszyć się i o niczym nie myśleć.
Po godzinie
wyszła z wanny, woda zaczęła robić się chłodna a ona sama drżeć. Siadła na
krześle przed lustrem i skupiła się na twarzy przed sobą. Widać było skutki
niewyspania. Jej oczy były przekrwione pod nimi znajdowały się
"wory". Westchnęła. Może i jej partner ma racje. Za dużo pracy a za
mało snu? Gdy ubrała się i wysuszyła włosy wybiegła z łazienki. Chwyciła pas z
odznaką i pistoletem. Zakładając na siebie skórzaną kurtkę chwyciła kurtkę
Jeffreya i wzięła sobie kluczyki do domu i do auta.
Zagwizdała
i jak na zawołanie pojawił się przed nią Rowan.
- Jeffrey!
- zagwizdała po raz kolejny. Z salonu wychylił się jej partner, w jednej ręce
miał pilot a w drugiej puszkę coli.
- To
gwizdanie to było do mnie? - popatrzył na nią a słowa wymówił z lekką irytacją.
Jak ona lubiła go denerwować! Do tego wypił jej ostatnią colę!
- A jak
myślisz? Rowan już tu jest. - rzuciła mu kluczyki do domu a sama usiadła za
kierownicą radiowozu. Gdy on wreszcie uporał się z zamkiem wsiadł do samochodu.
Popatrzyła na niego, wyglądał trochę nieświeżo i tak zresztą pachniał.
- Może
podwieźć cię do domu abyś mógł się ogolić i przebrać z tych śmierdzących
ciuchów? - uśmiechnęła się do niego wyjeżdżając z podjazdu. Wcisnęła pedał gazu
i wystrzelili do przodu.
- Dobra, tylko
proszę nie zabij nas! - powiedział patrząc na wciąż rosnącą liczbę na liczniku.
Szybko zapiął pasy. Jechali w ciszy, gdy już prawie pod mieszkaniem Jeffa
rozległ się dźwięk komórki Katchreen. Gdy na wyświetlaczu ujrzała numer szefa
od razu odebrała i włączyła głośnik.
- Kathreen,
kolejne ciała tym razem w parku. - powiedział i zapadła cisza.
-Zaraz
będziemy. - popatrzyła na partnera. Kiwnął tylko głową, szybko nakręciła i
ruszyła do parki. No i jej szef się rozłączył. Pędzili autostradą mijając
nieliczne samochody. Gdy dotarli do parku czekało tam już kilku znajomych z
posterunku i patolog. Podeszli powoli do młodego policjanta, który zawsze
próbował ją zagadać na śmierć.
- Hej Max! Streścisz,
co się działo, gdy mnie nie było? - powiedziała, po czym ziewnęła przeciągle. Kąpiel,
która miała ją rozbudzić nic nie dała. Tuż za nią stał Jeffrey próbujący ukryć
oznaki zmęczenia.
- Witam
pani Kathreen. Nie wiele, matka z dzieckiem zatelefonowała około godziny temu.
Przyszła tu na plac zabaw a po drodze spotkała tych dwojga. Przytuleni do
siebie w takim pośmiertnym uścisku. Oboje przebici sztyletem. Widzę, że
mieliście ciężką noc. - mówił poważnie, lecz przy zdaniu o ich wyglądzie
zaśmiał się. Jeffrey popatrzył na Kath i uśmiechając się wzruszył ramionami.
Czy naprawdę tak niedwuznacznie to wyglądało? Ona nieuczesana, on we
wczorajszym ubraniu. Westchnęła, po czym rzuciła dwa kluczyki do rąk partnera.
- Ruszaj
się ogarnąć. Do ciebie jest za daleko. Jedź do mnie, w szafie na piętrze jest
koszula i spodnie ojca, powinny pasować. Nie wypuść Rowana. Wracaj potem od
razu na posterunek. - powiedziała. Chciała go szybko odesłać nim ktoś jeszcze pomyśli,
że do czegoś między nimi doszło. Chwycił kluczyki i przebiegł pod taśmą. Steve
już pakował ciała.
- Wpadnij
jutro rano to dam ci papiery z sekcji tych dwojga. - powiedział tylko i
pogwizdując wszedł do samochodu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
On zaś
obserwował. Ukrywał się na widoku i to właśnie dawało mu przewagę. Obserwował
bystrą panią detektyw. On wiedział, że z każdym ciałem będzie zbliżała się do
niego, coraz bliżej aż w końcu będzie musiał zabić i ją. Najlepiej będzie
trzymać ją na odległość do czasu, gdy będzie mógł przestać łowić płotki i rzuci
się na szczupaka.
-Jagger, do
nogi! - rzucił jeszcze raz okiem na policjantów i ruszył do domu.
~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~
Gdy wróciła
na posterunek, do biurka od razu zauważyła idącego w jej stronę Jeffreya. Gdy
tak na niego popatrzyła to w tym ubraniu wygląda jak jej zmarły ojciec na
rodzinnych zdjęciach. Westchnęła na wspomnienie tych dni, gdy ojciec wracał do
domu i bawił się z nią. Zacisnęła dłoń.
- No i
wreszcie jakoś wyglądasz! Zaśmiała się układając kosmyk spadający na czoło
kolegi. W szafie były 3 koszule, ale on wybrał ta, która kojarzy jej się najlepiej.
Ta koszule zakładał ojciec na ich rodzinne, niedzielne grille.
-Ja jad do
Steva. Jedziesz? - uśmiechnęła się podając mu kubek gorącej kawy. Ruszyła w stronę
schodów i juz po chwili słychać było za nią tupot stóp partnera.
Gdy po pół godziny
cichej jazdy dotarli do budynku, w którym mieścił się gabinet "kolegi od
sztywnych" jak to go nazywa Jeffrey. Pospiesznie wbiegła na górę łapiąc po
dwa schodki. Winda już działała, lecz ona wolała rozprostować kości po
zaleganiu na tej niewygodnej kanapie. Gdy już miała zapukać do drzwi one się
otworzyły.
- Wejdź...cie
- powiedział, gdy zza rogu wychylił się brunet w czarnej koszuli. Zostawił
otwarte drzwi i wyjął widelce. Kate tylko pokiwała przecząco głową.
- Wybacz,
nie zdążyłam nic kupić. - zaraz po tych słowach zaczęła przetrząsać kieszenie w
kurtce w poszukiwaniu czegoś jadalnego. W ostatniej przeszukiwanej kieszeni
znalazła rogalika "7 days" z datą ważności umożliwiającą jego
spożycie. Uśmiechnęła się lekko podając patologowi opakowanie. Lekko się uśmiechnął
i zaczął jeść. Ona była już najedzona, jajecznica nadal zalegała w jej żołądku.
- Tu macie
raporty, nic nowego, to samo, co przy poprzednim ciele. Ich wiek oceniam na
około 24-26 lat, nie znam tożsamości, ale od tego jesteście wy. A teraz wybaczcie,
ale śpieszę się - ciała czekają. - wyszedł równie szybko jak się pojawił.
Kathreen popatrzyła na Jeffreya a on na nią. Steve chyba nie lubił obcych w
swojej krainie, nie za dobrze znał jej partnera a do tego zapomniała o czymś do
jedzenia. Westchnęła i ruszyła w stronę schodów ciągnąc Jeffa za rękaw. Była
już 18. Jak ten czas szybko leci, zwłaszcza, gdy ma się morderstwa do
rozwiązania. Chwyciła za telefon.
- Młody,
mamy odciski palców ofiar. Ustal, kim są i czy mają ze sobą coś wspólnego. -
rozłączyła się. Max zawsze był do jej usług, zaraz po Jeffie był najbardziej
zaufanym gliną na posterunku. Jej rozmyślania przerwał wlokący się za nią
Maddox.
- Wybacz
Kathie, mam nadzieję, że Steve się a ciebie nie obraził za sprowadzenie tu
mnie. - powiedział stając przy drzwiach od strony kierowcy. Nie pozwoli jej już
prowadzić samochodu, gdy on jest w środku! Za bardzo cenił życie, aby dać się
zabić przyjaciółce. Ona tylko podała mu kluczyki.
Po godzinie
drogi w ślimaczym tempie lub jak to nazwał Jeff w "bezpiecznym" tempie
dotarli na posterunek. Na biurku Kate leżała teczka z przyklejoną karteczką
"Max :) „ . Nie sądziła, że tak szybko się z tym upora. Od razu pociągnęła
partnera do swojego stanowiska.
- No, więc
zabici to Clarica i Joseph Forest. Byli małżeństwem od 3 lat. Wiele wpisów za
głośne imprezy i prowadzenie po alkoholu - typowe małżeństwo z bogatej
dzielnicy. - powiedziała do Jeffa przekręcając kartki w aktach. Znowu zerknęła
na swój zegarek. Już 20?! Tak długo pracowała? Westchnęła i poklepała partnera po
plecach.
- No!
Należy nam się odpoczynek. Do jutra! - pomachała mu kierując się w stronę
windy. Dzisiaj już za dużo się nachodziła. Powoli weszła do swojego samochodu
gdzie z radia zaczęły lecieć relaksujące odgłosy muzyki. Gdy dotarła do domu
marzyła tylko o śnie! Rowan skrobał pazurami w drzwi od ogrodu. Jednak Jeffrey
go wypuścił! Gdy pies wbiegł do środka i dostał wodę i karmę była tak zmęczona,
że padła na łóżko tak jak stała.