piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 2

Po oględzinach miejsca zbrodni znaleźli tylko kilka kropli krwi które najprawdopodobniej należały do ofiary oraz fragmenty taśmy na ścianach. Morderca pewnie okleił pomieszczenie folią zanim go zabił. Zebrali próbki do analizy i wyszli na zewnątrz.
- Jeff, dowiedz się kto jest właścicielem posesji. - Powiedziała otwierając drzwi do swojego starego forda. Z siedzenia pasażera wystawała sprężyna a na tylnym była plama po tłustym burgerze. Ale jednak nigdy nie pozwoliła zmienić swojego staruszka na żaden inny wóz.
- Tak jest szefowo... To znaczy Kath. - Zaśmiał się.  Kathreen już włączyła silnik i wyjechała z parkingu gdy usłyszała pukanie w okno. Drogówka? Przed maską stał Jeffrey.
 - Aha, i dzwonił koroner.  Spóźniłaś się na sekcje,   ale czeka nadal na  twój przyjazd. No i jeszcze potem przez 15 minut chrzanił coś o twojej pysznej zapiekance z kurczaka.  - Odruchowo popatrzył na zegarek.
- Jeff mogłam cię rozjechać. Kiedy dzwonił Steve?  - Westchnęła po czym wymusiła uśmiech. Jej partner naprawdę łatwo się dekoncentrował i często zapominał przekazać Kathreen ważnych informacji.
 - Udzieliłabyś mi pierwszej pomocy. A dzwonił jakieś 40 minut temu.  - Ponownie zerknął na swojego srebrnego Rollexa. Przyjaciółka spiorunowała go wzrokiem. Pierwsza pomoc? Czy ona odebrała to właściwie?
 - A może powinieneś powiedzieć mi to za tydzień? - Warknęła pod nosem.  Odjechała w mgnieniu oka.
Gdy znajdowała się 5 minut drogi od celu wybrała numer i przełączyła telefon na głośnomówiący.
- Cześć ponownie Steve, tu Kath Steele. Jestem w drodze. Niestety mój partner dopiero przekazał mi, że dzwoniłeś. Będę za 5 góra 10 minut jeśli będą korki. - Próbowała wytłumaczyć swoje spóźnienie. Rozłączyła się i dodała gazu na prostym odcinku drogi. Nadal zastanawiała się co mógł mieć na myśli Jeffy mówiąc o pierwszej pomocy.



Po 15 minutach stania w korku i namyślania się wreszcie dotarła do prosektorium. Mignęła strażnikowi odznaką przed nosem, ten tylko się uśmiechnął i zszedł jej z drogi. Szybko pognała na wyższe piętro łapiąc po 3 schodki na raz. Gdy pokonała 5 piętro przypomniała sobie że winda została niedawno naprawiona. Zdyszana i lekko zirytowana swoją nieuwagą wypuściła głośno powietrze z płuc. Podeszła do Steva który stał już przed drzwiami. Jego wyraz twarzy mówił wszystko - trochę się na nią naczekał.
-No cześć. - Uśmiechnęła się do niego jakby nigdy nic. Popatrzyła się na niego pełnymi zaciekawienia oczami, co tak naprawdę spotkało NN? Wyłączyła telefon aby jej tylko nikt teraz nie przeszkadzał. Weszli do surowego białego pokoju w którym znajdowały się stalowe stoły i masa różnych przyrządów chirurgicznych. Chcąc się poprawić wyjęła spod kurtki opakowanie zapiekanki z kurczaka. Steve od razu zmienił wyraz twarzy na łagodniejszy. Choć był od niej starszy o blisko 20 lat doskonale się dogadywali.
- No to może najpierw zjemy a potem powiem co i jak? - Wyjął dwa widelce i otworzył opakowanie. Niestety patolog nie był zaopatrzony w mikrofalę więc zazwyczaj jedli lekko twarde i zimne posiłki. Oboje wzięli się do jedzenia. Kate od wczorajszej kolacji która składała się z jednej mandarynki zjadła tylko babeczkę w drodze na miejsce zbrodni. Szybko uwinęli się ze swymi porcjami i wyrzuciwszy pudełko podeszli do skatowanego ciała mężczyzny.
- No więc po dokładnym obejrzeniu ciała jestem pewien że to nie wykrwawienie ani ciosy były przyczyną zgonu. Na plecach ofiary znajdują cię 3 głębokie rany - został pchnięty nożem a właściwie sztyletem zaostrzonym obustronnie. Ostre jak cholera. Cięcia były precyzyjne, brak poszarpanych brzegów. Miał przebite płuca. Udusił się - powiedział szybko po czym dodał,
- Jego twarz została zmasakrowana już po śmierci, to wyjaśnia małą ilość krwi na miejscu zbrodni. Gdyby zrobiono mu to gdy jeszcze żył znaleźlibyśmy wielką plamę krwi. Oceniam jego wiek na jakieś 26-28 lat. - Zakończył i spojrzał na policjantkę.
Zanotowała wszystko i pożegnawszy się wyszła z budynku.


Tymczasem on siedział wygodnie w domu, w fotelu przed telewizorem oglądając mecz footballu. Przy zgaszonym świetle nie było go prawie widać gdyby nie oświetlało go światło bijące od telewizora. Mógł się odprężyć bo wykonał zadanie, i to nawet bardzo dobrze! Nie mógł się doczekać aż niedługo w telewizji zaczną mówić o jego dziele, o nim, z czasem nadadzą mu przydomek! Jak to go ekscytowało! Gdy tylko o tym pomyślał przechodziły go po plecach ciarki. Tym czasem trzeba spokojnie czekać na rozwój wydarzeń. Pogłaskał psa i ruszył do łóżka.




Brak komentarzy:

Prześlij komentarz