piątek, 29 listopada 2013

Rozdział 3


Oboje już mocno zmęczeni siedzieli na 22 posterunku przy dokumentach z sekcji i śladami znalezionymi na miejscu zbrodni. Choć pili już drugą kawę to oczy im się kleiły. Jeffrey ziewnął przeciągle, przetarł oczy i wziął kolejny plik dokumentów. Kate spojrzała na zegarek a potem na partnera.
- Jest już późno. Idź do domu, zajmę się resztą. - Posłała mu uśmiech wyjmując dokumenty z jego dłoni.
- Jesteś wspaniała. To do jutra! - Powiedział podając jej swoją kawę i zamykając drzwi. Gdy Jeffrey poszedł do domu ona nadal siedziała nad dokumentami.
Następnego dnia obudził ją dźwięk otwieranych drzwi. Sięgnęła do kabury. Gdy otworzyła oczy przywitał ją uśmiechnięty od ucha do ucha Jeffrey Maddox. Przetarła oczy. Wokół walały się papiery a obok jej stopy leżał rozbity kubek z kawą.
- Co ty tu robisz? Czy ty nigdy nie śpisz? - Zdziwił się zbierając szczątki kubka. Dopiero teraz spostrzegła, że jest na posterunku.
- Wybacz. Kupię ci nowy kubek. Mógłbyś rozdzielić te dokumenty? Nie nakarmiłam Rowan, biedak pewnie się zamartwia. - Popatrzyła na niego proszącym wzrokiem.
On tylko westchnął i zaczął segregować tonę zdjęć i papierów.

Kate ponownie była w drodze, tym razem wracała do domu. O dziwo nie było korków, z którymi codziennie musiała się zmagać jadąc do pracy. Już rozbudzona i nawet lekko uśmiechnięta wbiegła do ogrodu głaszcząc i tarmosząc zmartwionego, głodnego pupila. Dała mu jego karmę oraz resztki kurczaka z lodówki, jako rekompensatę za głodówkę. Ten już nie zwracał na nią uwagi i wybierał kurczaka spośród karmy. Ona zaś na jednej nodze skoczyła pod prysznic, bo nie ukrywając lekko... Woniała. Szybko jednak się zebrała, mundur i broń czekały już na szafie. Dawno oduczyła się zostawiania niebezpiecznych rzeczy nisko, gdy pies jest w domu, ponieważ on wszystko musiał zrzucić i sprawdzić. Wtem usłyszała telefon. Na wyświetlaczu ukazało się zdjęcie Jeffa jeszcze ze studiów.
- Co ty tak długo się myjesz? - Zapytał a w jego głosie czuć było zniecierpliwienie.
- Musiałam przecież naka... Czekaj! Skąd wiesz że brałam prysznic?! - Wyjrzała przez okno a na podjeździe stał radiowóz. Odwróciła się tylko by zabrać broń lecz jej nie znalazła, zamiast tego przed nią stał Jeffrey.
- Lepiej zamykaj drzwi bo cię okradną. - Powiedział bawiąc się z psem. Rowan miał silny instynkt terytorialny i obronny. Nikomu nie pozwalał się zbliżyć do swojej pani lecz Jeff to co innego - ten pies naprawdę go polubił od pierwszego spotkania.
Ona na szczęście miała już na sobie spodnie a górną cześć ciała zakrywał ręcznik.
- Może pozwolisz mi się spokojnie ubrać i oddasz mi moją broń? - Uniosła lekko brew wyciągając rękę po kaburę. Zamknęła się w łazience i szybko ubrała bluzkę. Chyba powinna jednak zamykać drzwi...
Wyszła wiążąc włosy. Sięgnęła do lodówki po sałatkę owocową.
- Jeżeli nam się nie śpieszy... - Nałożyła sobie sałatkę z której już na dobre wypłynęły soki. Nałożyła dwie skromne porcyjki, nie była przyzwyczajona do dzielenia się więc nigdy nie robiła większych porcji. Oboje pochłonęli szybko zawartość talerzy i wyszli.

Gdy byli już w radiowozie Jeff rzucił - Coś ten twój Rowan zbyt ufny wobec obcych. Może powinnaś zamontować alarm? A może drugiego psa do towarzystwa ?- Powiedział raczej w żarcie niż na poważnie.
Ona zaś w ogóle nie wiedziała czemu wzięła psa. Podejmując się tej pracy myślała że dobrze byłoby mieć futrzastego przyjaciela któremu można by się wyżalić, lecz teraz już wie jak to jest. Prawie cały dzień spędza w pracy a owczarek może wybiegać się tylko na podwórku. Wraz z upływem czasu miała go coraz mniej dla psa. Wyrwała się z rozmyślań.
- A ty nie powinieneś wchodzić do mojego domu a tym bardziej do łazienki gdy ja o tym nie wiem. - Powiedziała brzmiąc lekko oskarżycielsko. W sumie nie raz widział ją w różnym stanie, ubraniu... Lub bez niego, ale to już dawne dzieje. Była niedoświadczona i głupia, raz przez to prawie zginęła! Nadal pamięta ten fatalny wieczór. Chciała zatrzymać samochód do kontroli lecz nie zwróciła uwagi na zachowanie kierowcy. Gdy tylko uchylił szybę a ona chciała aby otworzył bagażnik pasażer którego wcześniej nie zauważyła strzelił do niej. Ocknęła się na sali pooperacyjnej z wiadomością że przyjaciel uratował jej życie. Dopiero następnego dnia dowiedziała się od swojego szefa że gdyby nie Jeffrey ona leżałaby 6 stóp pod ziemią a nie tu. Od tej chwili stali się prawie nie rozłączni.
- No to czemu przyjechałeś do mnie a nie zaczekałeś na posterunku? - Przerwała ciszę i zaczęła pić kawę z termosu.
- Kolejny mężczyzna w podobnym wieku z trzema ranami kutymi. Znalazła go żona. - Nie odrywając wzroku od jezdni wymacał w kieszeni notes i podał go Kathreen. Zapowiada się kolejna nieprzespana noc.

Mężczyzna o ciemnych włosach leżał teraz na tym samym zimnym, stalowym stole na którym leżał poprzedni nieszczęśliwiec. Jego zesztywniałe ciało okryte było płachtą a obok stał Steve.
- Zginął tak samo jak jego poprzednik - 3 ciosy sztyletem. Jednak nie zmasakrowano mu twarzy. Ten człowiek miał rodzinę więc prędzej czy później ktoś by zauważył jego zniknięcie. - Przykrył ponownie ciało i dając jej teczkę pełną dokumentów odprowadził do schodów. Zbiegając na dół przekartkowała kartki gdy nagle potknęła się o własną nogę i pewnie nieźle by się obiła gdyby nie to że Jeff zaczął wchodzić po schodach sądząc że Kate nadal jest zagadywana przez koronera, jak na kogoś kto większość dnia spędza pośród trupów jest aż nadto rozmowny. Gdy ta upadała przewróciła się na niego a on z trudem utrzymał równowagę.
- Zawsze do usług. - Powiedział puszczając ją z uścisku. Ona tylko posłała mu uśmiech jako podziękowanie.
Gdy już oboje siedzieli z powrotem w aucie ruszyli na posterunek gdzie o tej godzinie było już pustawo. Usiedli sobie spokojnie na kanapie w prowizorycznej kawiarence i zaczęli studiować dokumenty. Jak to ona nie lubiła papierkowej roboty. Było to według niej nudne. Nieprzespane noce zaczynały dawać się we znaki i Kath zaczęła mrużyć oczy i ziewać. Jeffrey popatrzył na nią z politowaniem.
- Może... - Nie zdążył dokończyć gdy ona mu przerwała,
- Jest dobrze, postaram się nie zasnąć. Rowano ma jedzenia do jutra w sam raz. - Na jej twarzy pojawił się uśmiech i po chwili  spoważniała  wracając do papierów. Mijały kolejne godziny, w końcu nie wytrzymała, zamknęła oczy i zasnęła na kanapie opierając się głową o ramię przyjaciela.

On zaś delikatnie położył ją na kanapie a sam poszedł na fotel gdzie do rana przejrzał wszystkie zdjęcia i opisy z obu miejsc zbrodni.

*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Z dedykacją dla mojej koleżanki - Małgosi Grabary którą jako jedną z niewielu interesuje moje opowiadanie.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz