Oboje już mocno zmęczeni
siedzieli na 22 posterunku przy dokumentach z sekcji i śladami znalezionymi na
miejscu zbrodni. Choć pili już drugą kawę to oczy im się kleiły. Jeffrey
ziewnął przeciągle, przetarł oczy i wziął kolejny plik dokumentów. Kate spojrzała
na zegarek a potem na partnera.
- Jest już późno. Idź do
domu, zajmę się resztą. - Posłała mu uśmiech wyjmując dokumenty z jego dłoni.
- Jesteś wspaniała. To do
jutra! - Powiedział podając jej swoją kawę i zamykając drzwi. Gdy Jeffrey
poszedł do domu ona nadal siedziała nad dokumentami.
Następnego dnia obudził ją
dźwięk otwieranych drzwi. Sięgnęła do kabury. Gdy otworzyła oczy przywitał ją
uśmiechnięty od ucha do ucha Jeffrey Maddox. Przetarła oczy. Wokół walały się
papiery a obok jej stopy leżał rozbity kubek z kawą.
- Co ty tu robisz? Czy ty
nigdy nie śpisz? - Zdziwił się zbierając szczątki kubka. Dopiero teraz spostrzegła,
że jest na posterunku.
- Wybacz. Kupię ci nowy
kubek. Mógłbyś rozdzielić te dokumenty? Nie nakarmiłam Rowan, biedak pewnie
się zamartwia. - Popatrzyła na niego proszącym wzrokiem.
On tylko westchnął i zaczął
segregować tonę zdjęć i papierów.
Kate ponownie była w drodze,
tym razem wracała do domu. O dziwo nie było korków, z którymi codziennie
musiała się zmagać jadąc do pracy. Już rozbudzona i nawet lekko uśmiechnięta
wbiegła do ogrodu głaszcząc i tarmosząc zmartwionego, głodnego pupila. Dała mu
jego karmę oraz resztki kurczaka z lodówki, jako rekompensatę za głodówkę. Ten
już nie zwracał na nią uwagi i wybierał kurczaka spośród karmy. Ona zaś na
jednej nodze skoczyła pod prysznic, bo nie ukrywając lekko... Woniała. Szybko
jednak się zebrała, mundur i broń czekały już na szafie. Dawno oduczyła się
zostawiania niebezpiecznych rzeczy nisko, gdy pies jest w domu, ponieważ on
wszystko musiał zrzucić i sprawdzić. Wtem usłyszała telefon. Na wyświetlaczu
ukazało się zdjęcie Jeffa jeszcze ze studiów.
- Co ty tak długo się myjesz?
- Zapytał a w jego głosie czuć było zniecierpliwienie.
- Musiałam przecież naka...
Czekaj! Skąd wiesz że brałam prysznic?! - Wyjrzała przez okno a na podjeździe
stał radiowóz. Odwróciła się tylko by zabrać broń lecz jej nie znalazła,
zamiast tego przed nią stał Jeffrey.
- Lepiej zamykaj drzwi bo cię
okradną. - Powiedział bawiąc się z psem. Rowan miał silny instynkt
terytorialny i obronny. Nikomu nie pozwalał się zbliżyć do swojej pani lecz Jeff to co
innego - ten pies naprawdę go polubił od pierwszego spotkania.
Ona na szczęście miała już na
sobie spodnie a górną cześć ciała zakrywał ręcznik.
- Może pozwolisz mi się
spokojnie ubrać i oddasz mi moją broń? - Uniosła lekko brew wyciągając rękę po
kaburę. Zamknęła się w łazience i szybko ubrała bluzkę. Chyba powinna jednak
zamykać drzwi...
Wyszła wiążąc włosy. Sięgnęła
do lodówki po sałatkę owocową.
- Jeżeli nam się nie
śpieszy... - Nałożyła sobie sałatkę z której już na dobre wypłynęły soki.
Nałożyła dwie skromne porcyjki, nie była przyzwyczajona do dzielenia się więc
nigdy nie robiła większych porcji. Oboje pochłonęli szybko zawartość talerzy i
wyszli.
Gdy byli już w radiowozie
Jeff rzucił - Coś ten twój Rowan zbyt ufny wobec obcych. Może powinnaś
zamontować alarm? A może drugiego psa do towarzystwa ?- Powiedział raczej w żarcie niż na poważnie.
Ona zaś w ogóle nie wiedziała
czemu wzięła psa. Podejmując się tej pracy myślała że dobrze byłoby mieć
futrzastego przyjaciela któremu można by się wyżalić, lecz teraz już wie jak to
jest. Prawie cały dzień spędza w pracy a owczarek może wybiegać się tylko na
podwórku. Wraz z upływem czasu miała go coraz mniej dla psa. Wyrwała się z rozmyślań.
- A ty nie powinieneś
wchodzić do mojego domu a tym bardziej do łazienki gdy ja o tym nie wiem. - Powiedziała
brzmiąc lekko oskarżycielsko. W sumie nie raz widział ją w różnym stanie,
ubraniu... Lub bez niego, ale to już dawne dzieje. Była niedoświadczona i
głupia, raz przez to prawie zginęła! Nadal pamięta ten fatalny wieczór. Chciała zatrzymać samochód do kontroli
lecz nie zwróciła uwagi na zachowanie kierowcy. Gdy tylko uchylił szybę a ona
chciała aby otworzył bagażnik pasażer którego wcześniej nie zauważyła strzelił
do niej. Ocknęła się na sali pooperacyjnej z wiadomością że przyjaciel uratował
jej życie. Dopiero następnego dnia dowiedziała się od swojego szefa że gdyby
nie Jeffrey ona leżałaby 6 stóp pod ziemią a nie tu. Od tej chwili stali się prawie
nie rozłączni.
- No to czemu przyjechałeś do
mnie a nie zaczekałeś na posterunku? - Przerwała ciszę i zaczęła pić kawę z
termosu.
- Kolejny mężczyzna w
podobnym wieku z trzema ranami kutymi. Znalazła go żona. - Nie odrywając
wzroku od jezdni wymacał w kieszeni notes i podał go Kathreen. Zapowiada się
kolejna nieprzespana noc.
Mężczyzna o ciemnych włosach
leżał teraz na tym samym zimnym, stalowym stole na którym leżał poprzedni
nieszczęśliwiec. Jego zesztywniałe ciało okryte było płachtą a obok stał Steve.
- Zginął tak samo jak jego
poprzednik - 3 ciosy sztyletem. Jednak nie zmasakrowano mu twarzy. Ten człowiek
miał rodzinę więc prędzej czy później ktoś by zauważył jego zniknięcie. - Przykrył
ponownie ciało i dając jej teczkę pełną dokumentów odprowadził do schodów. Zbiegając
na dół przekartkowała kartki gdy nagle potknęła się o własną nogę i pewnie
nieźle by się obiła gdyby nie to że Jeff zaczął wchodzić po schodach sądząc że
Kate nadal jest zagadywana przez koronera, jak na kogoś kto większość dnia
spędza pośród trupów jest aż nadto rozmowny. Gdy ta upadała przewróciła się na
niego a on z trudem utrzymał równowagę.
- Zawsze do usług. - Powiedział
puszczając ją z uścisku. Ona tylko posłała mu uśmiech jako podziękowanie.
Gdy już oboje siedzieli z
powrotem w aucie ruszyli na posterunek gdzie o tej godzinie było już pustawo.
Usiedli sobie spokojnie na kanapie w prowizorycznej kawiarence i zaczęli
studiować dokumenty. Jak to ona nie lubiła papierkowej roboty. Było to według
niej nudne. Nieprzespane noce zaczynały dawać się we znaki i Kath zaczęła mrużyć
oczy i ziewać. Jeffrey popatrzył na nią z politowaniem.
- Może... - Nie zdążył
dokończyć gdy ona mu przerwała,
- Jest dobrze, postaram się
nie zasnąć. Rowano ma jedzenia do jutra w sam raz. - Na jej twarzy pojawił się
uśmiech i po chwili spoważniała wracając do papierów. Mijały kolejne godziny,
w końcu nie wytrzymała, zamknęła oczy i zasnęła na kanapie opierając się głową
o ramię przyjaciela.
On zaś delikatnie położył ją
na kanapie a sam poszedł na fotel gdzie do rana przejrzał wszystkie zdjęcia i
opisy z obu miejsc zbrodni.
*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*~*
Z dedykacją dla mojej koleżanki - Małgosi Grabary którą jako jedną z niewielu interesuje moje opowiadanie.
Brak komentarzy:
Prześlij komentarz